Cześć!
W końcu dorwałam się do laptopa i postanowiłam naskrobać kilka słów. Miało być ambitnie, ale jednak spontaniczność wychodzi zawsze na plus. Zamierzałam podsumować ten rok akademicki, wszystkie wzloty i upadki, podjęte decyzje, spełnione marzenia oraz cele, do których dążyłam, ale... gdzieś po drodze zgubiłam koncepcję i stwierdziłam, że skupię się na tym, co przychodzi mi najłatwiej. Dlatego dziś trochę o kochaniu. (cóż za nowość, prawda?)
Nie oceniajcie! To nie tak, że potrafię paplać tylko o uczuciach...
Chciałam skorzystać z okazji i napisać kilka słów o miłości, ale o miłości jako uczuciu, na które nie mamy wpływu. Przecież to nigdy nie jest tak, że kochamy osoby, które chcemy kochać...często uczucia przychodzą same, niespodziewanie pukają do naszych drzwi, proszą o chwilę przystanku i zostają z nami na zawsze, niektóre odchodzą, bo muszą, bo nie spełniły oczekiwań, niektóre szargają naszymi sercami przez miesiące czy lata, niektóre jednak są trwałe i wtedy wiadomo, że to właśnie miłość. Ale czy na serio to jest takie proste? Co mogę powiedzieć z punktu widzenia dwudziestoparoletniej osoby? Na pewno nikt nie ma prawa zarzucić mi, że nie zaznałam miłości, bo jestem za młoda. Wielkie historie miłosne nie znają granicy wieku, cholera, one nie znają nawet granic płci - miłość nie ma płci. Miłość jest uczuciem, jakie rodzi się pomiędzy dwojgiem ludzi, czy tego chcemy czy nie. Możemy jej się opierać, możemy ją odrzucać, ukrywać... ale to nigdy nie będzie znaczyło, że jej nie ma.
Moje przemyślenia zmierzają do historycznej chwili, jakiej doczekała się Ameryka, bowiem piątkowej legalizacji ślubów osób tej samej płci we wszystkich 50 stanach!!! :) Jestem pod ogromnym wrażeniem i cieszę się szczęściem każdej z tych osób, które zawzięcie walczyły o swoje prawa. Myślę, że człowiek, którego nie ograniczają tak głupie zasady nie jest tego w pełni pojąć...I nie mam na myśli tutaj nic złego, czasem po prostu nie jest łatwo postawić się w sytuacji danych osób, bo to nigdy nie będzie to samo uczucie. Możemy starać się zrozumieć, ale nigdy nie pojmiemy tego do końca. Człowiek o heteroseksualnej orientacji nigdy nie zrozumie, co przechodzi homoseksualny chłopak, który nie może złapać swej drugiej połówki za rękę w miejscu publicznym, bo istnieje coś tak chorego w umysłach ludzi jak brak publicznego zezwolenia na "homo" dotykanie. Oczywiście, jeżeli jest on na tyle śmiały to chwyci rękę tego drugiego i przejdzie obok tych wszystkich okropnych spojrzeń z uniesioną głową. Wszyscy jesteśmy ludźmi, ale nie wszyscy o tym pamiętamy... Czasem zadaje sobie pytanie: czy to naprawdę jest takie trudne?
Dlaczego niektórym ciężko być człowiekiem i życzyć bliźniemu tego, co najlepsze? Po co wtrącać się w czyjeś życie i decydować za niego kogo ma kochać, a kogo nie? Po co wchodzić ludziom do łóżek? Po co utrudniać innym życie skoro można wieść swoje w ten najwspanialszy z najwspanialszych sposobów. Mówię zdecydowane NIE dla homofobii i wszelkiej nietolerancji. Nie zamierzam się teraz zagłębiać w te wszystkie skomplikowane (tylko z pozoru) sformułowania, które tak naprawdę mają tylko dać głupie usprawiedliwienie hejterom. Nie dziś, dziś jest dzień, w którym możecie poznać mnie z tej (tęczowej, bo ładnie brzmi) strony, ze strony naprawdę tolerancyjnej i otwartej na świat dziewczyny. Nienawiść prowadzi donikąd, bezsensowne zakazy krzywdzą ludzi, ale to miłość jest aniołem dusz, bowiem ona zawsze znajdzie drogę do zwycięstwa.
Pozdrawiam Was ciepło i pamiętajcie - można zmarnować życie na dopasowywanie się do ludzkich gustów... ale można też zaakceptować życie, jakim jest i być po prostu sobą.


Każdy ma prawo do miłości :) Pozdrawiam Cię Nataliooo :D
OdpowiedzUsuńhttp://minutytrzy.blogspot.com/
No no no!
OdpowiedzUsuńJestem mile zaskoczona tematyką posta. :)
Świetny blog!