#28 Chwile prawie na własność - see you never again, 2015.

Udostępnij ten post



Wszystko, co dobre szybko się kończy...

Zdanie, które możemy dopasować do wielu sytuacji, do chwil, które skąpane w radości minęły zbyt szybko, do uniesień, zachwytów, miłości i wszelkich dni, jakie nadeszły (nie)spodziewanie, niosąc ze sobą masę szczęścia.

Ale nie każdy rok był dobry. Ten nie był, zdecydowanie miał kilka wad, których lekko mówiąc wolałabym uniknąć w roku nadchodzącym. Ale nie był też całkowicie do bani - o tym za chwilę.

Pierwsze kilka miesięcy 2015 przyniosło mi całą gamę uczuć. Dosłownie. Od rozczarowania i niepokoju, które mimo wszystko zagościły zbyt długo, do pozytywnego zaskoczenia obrotem sytuacji, jakiego nigdy w życiu nie oczekiwałam(całuję z tego miejsca moje skarby!!!♥), radości jaka wypełniła te wszystkie dziury po rzeczach i osobach, które właśnie zniknęły. Wszystko co dobre kończy się za szybko... (o marcu po prostu się nie mówi - nie. )

Może tak naprawdę powtarzanie tych słów niewiele zmieni, może nie da żadnych efektów, nie ukoi bólu, który pojawił się w najmniej oczekiwanym momencie, może nie, ale może uświadomi nam, że aby docenić chwile, które nadchodzą, musimy stracić te, które mieliśmy...prawienawłasność. Może to wszystko tak naprawdę ma sens. 

Wracając do rozliczania się z cóż, przeszłości - kolejne miesiące mojego życia zmieniły nieco bieg. Marzec obfitował w stworzenie bloga. Zostałam zainspirowana przez kogoś, kto nawet nie ma o tym pojęcia i prawdopodobnie nigdy się nie dowie, ale mimo wszystko - dziękuję. Ten blog to coś z czego jestem obecnie ogromnie dumna i cieszę się, że nie zrezygnowałam z pisania, nawet jeśli trafiam do określonego grona odbiorców (którym z tego miejsca bardzo mocno dziękuję ♥♥♥ - nie jest tajemnicą, że to właśnie wejścia i komentarze motywują najmocniej, zarówno te pisane, jak i mówione - DZIĘKUJĘ!!!) 

Kolejno warto mówić o niemożliwym - odzyskaniu czegoś lub kogoś, kto wydawał się być już zamkniętym rozdziałem mojego życia.

Nigdy tak nie jest. Nie wierzę w zamknięte rozdziały, to brzmi tak poetycko, ale czy jesteśmy w stanie całkowicie zamknąć za sobą drzwi? Nie zostawić choć odłamka uczuć między futryną, a drzwiami, by jakimś cudem w pewnym momencie mieć możliwość powrotu? Oczywiście, jest to sprawa indywidualna, ale ja dziś wiem, że to nie do końca takie proste, powiedzieć komuś żegnaj, mimo że on wciąż tu jest.

I właściwie cieszę się z tego, że mogę znów mieć Cię w swoim życiu. (Ściskam bardzo mocno!:*)

Co dalej?

Czerwiec, Lipiec, Sierpień, Wrzesień - miesiące generalnie spokojne, ale dobre, zwyczajnie, przepełnione ciepłem (nie tylko tym z nieba), ale i wolnością, przyjaźnią i byciem, tu gdzie czuję się najlepiej. W domu.

Nowy rok akademicki (październik), nowe wyzwania, przygody, znajomości, mimo że wiele "starych" twarzy. Nowe seriale do oglądania (i nowe serialoholiczki!! :*) Te wszystkie chwile składają się na dobrą połowę tego roku. Mimo ogromu małych prac zaliczeniowych, jestem zadowolona i liczę, że nadchodzący przyniesie mniej obowiązków (ta, jasne...)

Listopad, Grudzień - to miesiące, które minęły ogromnie szybko, przepełnione powrotami do domu, zaspanymi poniedziałkami i rozlaną kawą. Pomijając jesienną chandrę (tutaj pozdrawiam Anię, która na pewno mnie zrozumie i Asię, która jest całkowitym przeciwnikiem tego stanu!!! :D) były całkiem znośne. No, prawie, ale nie roztrząsajmy.

Podsumowując:
najgorsze miesiące: styczeń-luty-marzec
najlepsze miesiące: lipiec-sierpień-wrzesień

Są rzeczy, które wydają nam się oczywiste. Jak na przykład to, że wszyscy mamy gorsze i lepsze chwile, jak to, że chcielibyśmy te pierwsze zmniejszyć do minimum albo zastąpić tymi dobrymi. Nie zawsze jest tak, jak chcemy, ale to wiele od nas zależy ile wyciągniemy z tego, co mamy. Od naszego nastawienia i próby walki. Rok 2015 nauczył mnie, że warto dbać o swoje, ale nie łatwo w siebie uwierzyć. Utwierdził mnie w tym, że wiem, kim jestem i jaką drogą chcę iść, utwierdził mnie w przekonaniu, że karma wraca, czasem dopiero po długim czasie, a także w tym, że warto pomagać, bo wystarczy chwila, aby znaleźć się po drugiej stronie barykady. Na koniec dziękuję osobom, które mnie wspierają, gdy tego potrzebuję. Jesteście najlepsi, gdziekolwiek teraz się podziewacie.

Nie lubię Cię, 2015. I wcale nie jest mi smutno, że odchodzisz. Zabieraj ze sobą te wszystkie złe momenty, które uznałeś za trafne, zwłaszcza te, które ciągną się do dziś, zabieraj kłamstwa, tęsknotę i brak zrozumienia. W końcu kto nam zabroni marzyć, nie? :)




To prawdopodobnie ostatni post w tym roku.
Dlatego życzę Wam udanej zabawy sylwestrowej oraz wspaniałego 2016, wypełnionego sukcesami i uśmiechem, który jak światło, często prowadzi do wymarzonego celu.


W następnym trochę o postanowieniach noworocznych i o tym, 
dlaczego wolę być sobą, nawet jeśli inni tego nie rozumieją.

Do przeczytania! ;)

3 komentarze :

  1. Tobie też życzę wszystkiego dobrego .Są chwile dobre i złe , które nas czegoś uczą , czegoś nowego doświadczamy i o to właśnie chodzi w życiu .Nie ma się co przejmować tymi złymi miesiącami , na pewno dzięki nim się czegoś nowego nauczyłaś , zrozumiałaś .Gdybyśmy cały czas przeżywali dobre chwile , nie wiem czy by się skończyło to dobrze ... bo przecież musi panować jakaś równowaga .Pozdrawiam !

    rasberrrt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie tak ciężko pożegnać ten rok, który niespodziewanie stał się najlepszym w moim życiu :) pozostaje nadzieja, że kolejny będzie jedynie lepszy. całuski!

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeeey, jak to mówią, jutro też jest serial... eee, zaraz, zaraz... DZIEŃ! Właśnie.

    Życzę Ci, żeby przyszły rok różnił się od tego. I nie tylko tym, że wtorki i piątki są w innych miejscach niż w zeszłym roku. Tylko czymś nowym, innym, dobrym i miłym.

    Pom pom pom pam pam pam pam pam pam! (może marsz imperialny tu nie pasuje, ale wyobraź sobie taką radosną siebie jak idzie skopać tyłki tym wszystkim złym miesiącom o.o Widzisz to? ...oł, no może się trochę zagalopowałam w swoich wizjach)

    OdpowiedzUsuń